Mam uderzenie żalu.
To coś jak uderzenia gorąca w czasie menopauzy.
Ja teraz mam pauzę w rozpaczy, więc co się dziwić, że uderzenia żalu się zdarzają.
Dowiedziałam się, że nieopodal urodziły się bliźnięta. Z in vitro. Jedno z zespołem Downa. Rodzice zostawili je w szpitalu.
Nie udało im się zwyczajnie zajść w ciążę, więc postanowili wyciągnąć swoje komórki na szkło, dopilnować, by się połączyły. Dopilnowane, a i tak nabroiły. Więc porzucili.
Mam uderzenie żalu.
Ja wszystko rozumiem.
Ja sama nie miałam ochoty wracać do szpitala po moje dziecko.
Nie oceniam.
Ale dlaczego sami produkujemy takie sytuacje?
Po co?
Mam dość czasem.
Wszystkiego.
Ludzkiej głupoty i nieudolności.
Wydaje się nam, że wiemy jak będzie najlepiej, a i tak wychodzi beznadziejnie.
Nie jestem szczęśliwa, że jestem.
Nie wierzę już w projekt "Człowiek na ziemi".
Ile jeszcze główny Inwestor będzie to ciągnął??
piątek, 27 lutego 2015
niedziela, 22 lutego 2015
Wyspiarz zna życie.
Lepiej niż sądziłam.
Jakie mamy wyobrażenie o osobach z zespołem Downa? Kiepskie. Nie ma ich obok nas, więc skąd mamy wiedzieć jakie są.
Z dzieciństwa pamiętam określenie, jakie usłyszałam od znajomego studenta medycyny, że osoby z zespołem Downa są "lepkie". Lepkie, czyli przyklejające się do innych, klejące emocjonalnie. Tego uczyło się lekarzy.
Wyspiarz nie jest lepki. Jest uważny. Szczególnie uważny na człowieka. Jest dowcipny i bardzo lubi, gdy jego działanie wywołuje śmiech. Rozkwita wtedy. Namnaża się w nim radość, jak drożdże. Wyspiarz jest samodzielny i zainteresowany...
Lepkie są landrynki. Wyspiarz jest uważny i czuły.
Wybiera płyty, których chce słuchać. Wskazuje wtedy pudełko i śpiewa melodię, o którą mu chodzi.
Wskazuje kierunek jazdy, gdy odjeżdżamy ze znanego parkingu.
Bawi się, odgrywa role, odzwierciedla pozycję postaci na rysunkach w książkach.
A kiedy patrzę na niego, gdy zajęty jest czymś po czubki uszu, to ja mam ochotę się do niego przylepić.
Lepiej niż sądziłam.
Jakie mamy wyobrażenie o osobach z zespołem Downa? Kiepskie. Nie ma ich obok nas, więc skąd mamy wiedzieć jakie są.
Z dzieciństwa pamiętam określenie, jakie usłyszałam od znajomego studenta medycyny, że osoby z zespołem Downa są "lepkie". Lepkie, czyli przyklejające się do innych, klejące emocjonalnie. Tego uczyło się lekarzy.
Wyspiarz nie jest lepki. Jest uważny. Szczególnie uważny na człowieka. Jest dowcipny i bardzo lubi, gdy jego działanie wywołuje śmiech. Rozkwita wtedy. Namnaża się w nim radość, jak drożdże. Wyspiarz jest samodzielny i zainteresowany...
Lepkie są landrynki. Wyspiarz jest uważny i czuły.
Wybiera płyty, których chce słuchać. Wskazuje wtedy pudełko i śpiewa melodię, o którą mu chodzi.
Wskazuje kierunek jazdy, gdy odjeżdżamy ze znanego parkingu.
Bawi się, odgrywa role, odzwierciedla pozycję postaci na rysunkach w książkach.
A kiedy patrzę na niego, gdy zajęty jest czymś po czubki uszu, to ja mam ochotę się do niego przylepić.
piątek, 20 lutego 2015
Na niepełnosprawności dziecka zęby można zjeść.
Mi właśnie wypadają mleczne.
Mleczne rosną w bólu i służą jakiś czas.
Stałe wyrastają spokojniej, gdy już zaakceptujesz, że to na stałe.
Wgryzasz się w temat, rozgryzasz problemy, gryzie cię coś czasem, ale żyć trzeba.
O zęby trzeba dbać, bo inaczej ludzie zjedzą cię żywcem.
Wróżko Zębuszko, zostaw mi jasną przyszłość pod poduszką...
Mi właśnie wypadają mleczne.
Mleczne rosną w bólu i służą jakiś czas.
Stałe wyrastają spokojniej, gdy już zaakceptujesz, że to na stałe.
Wgryzasz się w temat, rozgryzasz problemy, gryzie cię coś czasem, ale żyć trzeba.
O zęby trzeba dbać, bo inaczej ludzie zjedzą cię żywcem.
Wróżko Zębuszko, zostaw mi jasną przyszłość pod poduszką...
poniedziałek, 16 lutego 2015
W moim Archipelagu tysiące Wysp.
Ile Wysp, tyle historii.
Matki perfekcyjne, niepogodzone, zauroczone, nadaktywne, planujące, nieobecne...
Z niektórymi mam kontakt.
Nie znam takiej, która miałaby podejście takie samo, jak ja.
A chciałabym pewnie mieć wsparcie idealnie przylegające. Taką drugą mnie, gdzieś nieopodal. Żeby się nawzajem utwierdzać i inspirować.
Niestety.
I w związku z tym czasem bardziej cieszą Goście.
Goście na Wyspie, którzy lubią mnie i moje dziecko. Nie wiem, co trudniejsze. Myślę, że jednak lubić moje dziecko jest łatwiej...
Gość na Wyspie to skarb.
Gość więcej znaczy, niż ktoś, kto z odległej Wyspy przesyła znaki dymne.
Gość patrzy na moje dziecko, przygląda się, zastanawia i mówi: "Ale fajne te spodnie...". I ani słowa o zespole Downa.
Niby gość, a przyjaciel.
Ile Wysp, tyle historii.
Matki perfekcyjne, niepogodzone, zauroczone, nadaktywne, planujące, nieobecne...
Z niektórymi mam kontakt.
Nie znam takiej, która miałaby podejście takie samo, jak ja.
A chciałabym pewnie mieć wsparcie idealnie przylegające. Taką drugą mnie, gdzieś nieopodal. Żeby się nawzajem utwierdzać i inspirować.
Niestety.
I w związku z tym czasem bardziej cieszą Goście.
Goście na Wyspie, którzy lubią mnie i moje dziecko. Nie wiem, co trudniejsze. Myślę, że jednak lubić moje dziecko jest łatwiej...
Gość na Wyspie to skarb.
Gość więcej znaczy, niż ktoś, kto z odległej Wyspy przesyła znaki dymne.
Gość patrzy na moje dziecko, przygląda się, zastanawia i mówi: "Ale fajne te spodnie...". I ani słowa o zespole Downa.
Niby gość, a przyjaciel.
Subskrybuj:
Posty (Atom)