I oto dobrnęłam do lata.
Wyspa coraz lepiej zagospodarowana.
Grządki mam, wodę prawie słodką, prawie dobre jedzenie. Prawie jestem zadowolona.
Wyspiarz rośnie, spaceruje, tańczy i mówi w swoim własnym języku. Zna kilkadziesiąt słów-niesłów zrozumiałych i dla mnie. Doskonale wie czego chce. Jeszcze lepiej wie, czego nie chce.
Zmarł mój znajomy. Lat 45. Nowotwór mózgu.
Szkoda, że nie wiemy, ile mamy czasu. Można by coś nareszcie sensownie zaplanować. Znając ograniczające nas terminy, mamy lepszą motywację. Zadbałoby się o szczegóły. A tak... Trach! I zostawiasz bałagan w łazience na wieki. Ktoś kiedyś opowiadał mi o swojej babci, która wieczorem sprzątała bardzo dokładnie, bo gdyby nie przeżyła nocy, to wstyd byłoby jej bałagan zostawić, innym ludziom do sprzątania. Mówiliby potem, że flejtuch...
Staram się dzieciom w głowach nie zostawić bałaganu. Matka napaskudzi i potem przez całe życie dziecko ma sprzątanie...
"Myjcie się dziewczyny, bo nie znacie dnia, ani godziny".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz