środa, 27 listopada 2013
Drogi...
... Adresacie.
Piszę ten list z mojej Wyspy, na której jestem wbrew swojej woli. Nie jest mi tutaj najgorzej. Czasem nawet jest mi dobrze. Pomyślałam sobie jednak... Czy nie chciałoby Ci się mnie odwiedzić? Porozmawialibyśmy o tym, jakie masz wyobrażenia o Wyspie, dlaczego się jej boisz, dlaczego sądzisz że trafia się na nią za karę.
Wiesz, mam informację z Wyspy położonej nieopodal. Tamten wulkan niesie zniszczenie. Obudził się. Białaczka, zapalenie płuc, pogranicze sepsy. Czasem się boję, że mój wulkan też zacznie erupcję. Posadziłam już kwiaty, może latem pojawią się pierwsze porzeczki na młodych krzewach, a przecież w każdym momencie mogę to wszystko stracić. Zaczynanie od początku jest takie trudne. Opłakiwanie straty jest tak bolesne.
Wkładam ten list do butelki i rzucam do morza. Może ją znajdziesz. Może spróbujesz mnie odwiedzić? Bo, wiesz, jest szansa, że wulkan będzie spał. Naprawdę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wyłowiłam Twoją butelkę z wiadomością i ucieszyłam się, że jest Ci dobrze na tej Wyspie. Nie każda Wyspa jest pochodzenia wulkanicznego, więc delektuj się ciszą i spokojem póki trwają...
OdpowiedzUsuńKażdy z nas jest nieznaną wyspą. Niektórym z nas się wydaje, że nasza wyspa jest najwspanialsza...ale jak jest na prawdę?