poniedziałek, 25 listopada 2013
Dzisiaj nad Wyspą niebo jest bezchmurne.
Moje dziecko dobrze sypia, pięknie je, rośnie, rozwija się, całuje, pęka ze śmiechu.
Dzisiaj mam pokusę, by pomyśleć, że to Wyspa wyjątkowa, że może pod trawą nie drzemie wulkan, tylko zdrowa, żyzna ziemia.
Kiedy się urodziło i patrzyłam na nie, wiedziałam, że jest chore. Czekałam na wyniki badań, ale wiedziałam, że nie ma wątpliwości. Pomimo to, czasem wyciągałam ze sreberka mały batonik z nadziejowym nadzieniem i w tajemnicy go pogryzałam. W kąciku. To były chwile złudzenia. Pewnie były potrzebne. Kiedy zobaczyłam wyniki badania, czarno na białym, wyrzuciłam batonik.
Przygotowałam się na gorycz. Okazuje się jednak, że jest słodziej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Rozwija się. Rozwija się!! Więc znowu odczuwam pokusę, by odwinąć sreberko.
Staram się nie być naiwna. To jak chodzenie po sznurkowym moście, bez drżenia kolan. Same drżą.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz