Poczułam, że nie wytrzymam dłużej. Że muszę iść do pracy. Muszę wyrwać się z domu, bo zaczynam siać zniszczenie. Chaos z mojego wnętrza zaczął bezcześcić wszystko i wszystkich dokoła. Jechałam autem i powiedziałam, do Boga, że proszę go o cud. O wymarzoną pracę. To było kilka dni temu. Dziś dowiedziałam się, że za kilka dni zaczynam. Kilka miesięcy w wymarzonym miejscu. Też mi cud, ktoś by powiedział. Zbieg okoliczności.
Takie zbiegi okoliczności, to ja rozumiem.
Obym nie dała plamy.
Fajnie. Bomba! Świetna sprawa!! Powodzenia! :)
OdpowiedzUsuńCud, zbieg okoliczności... nieważne. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńB.
... a wystarczyło tylko ładnie poprosić. Powodzenia, płyń Aniu, już nie dryfuj, tylko płyń. :)
OdpowiedzUsuń